W słowniku synonimów wyraz„przyjaciel” określany jest przez 17 wyrazów. A co jeśli możesz zawrzeć je w jednym słowie? Gdy myślisz „przyjaciel” i chcesz połączyć to z obrazem zwierzęcia, to jakie przychodzi ci na myśl? Czy przypadkiem nie PIES?
Pradziad wilk
Skąd wziął się pies? Jest to zagadka, nad którą głowią się najtęższe umysły naszych czasów. Dopiero stosunkowo niedawno udowodniono, że bardzo dalekim i najbardziej prawdopodobnym przodkiem psa może być wilk. Ale czy to człowiek go udomowił, czy wilk sam postanowił się„udomowić” i dołączył do człowieka – tego nie wie nikt. Dziś trudno nam sobie wyobrazić, że zwierzę o którym myślimy, że „wiemy wszystko”, może nas jeszcze czymś zaskoczyć. A jednak może.
Pies w historii
Zagadnienie jest trudne do opisania w skróconej formie, ponieważ pies ma przebogatą historię. Całkiem pominąć dziejów prehistorycznych nie sposób, a punktem wyjścia niech będzie informacja, że już 12 000 lat p.n.e. pies był używany do polowań. W epoce brązu zaczęto wykorzystywać go do strzeżenia stad przed różnymi drapieżnikami. Mniej więcej w tym okresie „wykształciło” się 5 ras, których potomkowie to wszystkie nasze dzisiejsze psy. Tymi rasami były: chart, pointer (pies myśliwski), szpic, mastiff oraz owczarek (pies pasterski). W czasach starożytnych pojawiły się pierwsze źródła pisane, malowidła, rzeźby i mozaiki przedstawiające wyżej wymienione rasy psów. Dopiero w 1758 r. Karol Linneusz opisał ten gatunek jako taki, który znamy dziś – w dokumentach pojawił się „pies domowy” (łac. Canis familiaris).
Trudno zaprzeczyć, że rola psa na przestrzeni dziejów zmieniła się bardzo. Kiedyś musiały skończyć się czasy polowań i stróżowania, bo i człowiek się zmienił. Dawne pierwotne psie „zawody” stały się niszowe. Są z nami do dziś, ale pies zaczął w pewnym momencie być czymś więcej – towarzyszem królów, ozdobą, psem salonowym. Przez cały ten czas jednym pozostawał nadal – wiernym towarzyszem i przyjacielem. Wpływu owej przyjaźni i tego, jak jego obecność wpływa na zdrowie i psychikę człowieka, nie odkryto od razu, ale i na to przyszedł czas.
Pierwsze kroki
Mimo, że za „ojca” dogoterapii uważa się Borisa Levinsona, który w 1958 r. podjął badania nad wpływem zwierząt na naszą psychikę i ogólne zdrowie, to jednak pierwsze kroki zostały postawione wcześniej. Historia psów„terapeutów” jest długa. Fakty związane z tym tematem były zbierane wolno, lecz systematycznie. Jest wiele opisów w historii, które pojawiły się już np. w czasie II wojny światowej. Psy „leczyły” osoby okaleczone psychicznie po przeżyciach, których były świadkami. Jednym z najbardziej udokumentowanych przypadków jest opowieść o Smokey – suczce rasy Yorkshire Terrier. Opiekunem tego psa był kapral William Wynne. Smokey towarzyszyła swojemu opiekunowi w licznych misjach bojowych, do czasu, gdy trafił on do szpitala. Charakter jej zadania nagle się zmienił. Mimo, że jej opiekun wyzdrowiał, wielokrotnie wracał z psem do lazaretu. Suczka przez długi czas towarzyszyła innym poszkodowanym żołnierzom i była wręcz maskotką całego szpitala. Szybko stało się jasne, że jej obecność wyraźnie pomaga cierpiącym żołnierzom. Nawet lekarze odnotowali, że stan zdrowia obecnych w lazarecie znacznie się poprawia. Wtedy nie przykładano jeszcze do tego takiej wagi, lecz z biegiem czasu zaczęto się zastanawiać, jaki wpływ ma obecność zwierząt na szybkość powrotu człowieka do zdrowia oraz na jego psychikę?
Podążając psim tropem
Jest wiele osób, które miały wkład w rozwój dogoterapii oraz wprowadzenie jej jako metody wspomagającej leczenie. Im więcej czytam i dowiaduję się na ten temat, tym bardziej jestem świadoma, że wszystkiego „krótko” ująć się nie da. Obok wymienionego już Borisa Levinsona – należy wymienić być może mało znane osoby – Elaine Smith oraz Nancy Stanley. Pierwszej zawdzięczamy opracowanie regularnego cyklu terapeutycznego z udziałem psów (1976 r.), drugiej założenie fundacji Tender Loving Zoo (TLZ 1982 r.) oraz uświadamianie społeczeństwa, że pies jako terapeuta uzyskuje skutki lecznicze. Na początku psem „terapeutą” Nancy Stanley, był jej pudel Freeway. Sama zainwestowała w przewóz wypożyczonych zwierząt ze sklepu zoologicznego, sama zatrudniała pierwszych „terapeutów”, którzy pojawiali się w domach opieki,szpitalach. Wszystko prowadziło do jednego wniosku – zwierzęta są jak lekarstwo.
Dogoterapia dziś
Dzisiejsza dogoterapia – czyli terapia z udziałem psa – ma wszystko, czego nie miała ta dawna, dopiero raczkująca: system, który określa, jak powinno prowadzić się zajęcia z „psem terapeutą” krok po kroku. Wymienię trzy najbardziej powszechne rodzaje. Pierwsza to AAA – Animal Assisted Activity, która przybiera najczęściej formę rekreacji. Jej zadanie to motywowanie do wykonywania prostych czynności. Nie ma określonego programu terapeutycznego, nie wymagane jest prowadzenie dokumentacji – jest spotkaniem i zabawą ze zwierzęciem. Drugą formą jest AAT –Animal Assisted Therapy, która w odróżnieniu od pierwszej ma ukierunkowane działanie. Całość jest podobna, lecz dla każdego uczestnika określa się indywidualne cele. Proces działania jest dokumentowany, efekty mierzalne. Niezbędna jest diagnoza przed rozpoczęciem terapii. Ostatnia jest edukacja z udziałem psa AAE – Animal Assisted Education. Zajęcia prowadzone są przez pedagoga, przeważnie w grupie, najczęściej z dziećmi w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Działanie w AAE uczy prawidłowych zachowań względem zwierząt, opieki nad nimi, poszerza zakres informacji, wspomaga myślenie logiczne.
Klasyczną definicję dogoterapii w Polsce stworzyła w 1996 r., Maria Czerwińska, która jest również autorką terminu „dogoterapia”. Należy pamiętać, że jest to metoda jedynie wspomagająca terapię wiodącą. Oddziałuje na poziomie sfery emocjonalnej, ruchowej oraz umysłowej – w zależności od efektu, który pragniemy osiągnąć.
Pomoc, która nie ma ceny
Lista zaburzeń, w których pomaga pies terapeuta, jest długa. Wśród nich znajdują się m.in.: mózgowe porażenie dziecięce, ADHD, zespół Downa, autyzm, niedowłady kończyn, choroby nowotworowe, nerwice oraz zaburzenia emocjonalne i lękowe. Często psiego pomocnika posiadają także osoby chore na epilepsję. Pies terapeuta powinien wykazywać się cierpliwością, mieć łagodny charakter, a przede wszystkim powinien być posłuszny i przewidywalny – co jest ważnym elementem prowadzenia terapii. Najczęściej wykorzystywane rasy w dogoterapii to: Labrador Retriever, Golden Retriever i Cavalier King Charles Spaniel.
Byle nie być samemu
Obecność w naszym życiu czterech łap, nosa i merdającego ogona była i jest bezcenna. Nie ma drugiego tak oddanego zwierzęcia, jak pies.
Głód dotyku i pragnienie poczucia bezpieczeństwa tkwi w każdym człowieku bardzo głęboko. Niezaspokojone prowadzą do nerwowości, frustracji a nawet agresji. Każdy z nas potrzebuje obok drugiej istoty, która po prostu jest, a psy potrafią dotrzeć do każdej, nawet najbardziej zamkniętej w sobie istoty, kochają absolutnie bezwarunkowo.
Szanujmy naszych psich przyjaciół, pamiętając, że one – tak jak my – potrzebują bliskości, serdeczności, życzliwości. Kiedyś ktoś powiedział mądre słowa: „Za pieniądze możesz kupić psa, ale nie machanie jego ogona” (Anonim).
Autorka: Joanna Demska– instruktor terapii zajęciowej w pracowni pamiątkarstwa. Na co dzień jestem molem książkowym, mam w domu kota Pędzla (mój osobisty terapeuta), uwielbiam sztukę i muzykę w każdej formie, cenię sobie kontakt z innymi ludźmi w pracy, cieszę się, że dane mi jest z nimi pracować każdego dnia.
Komentarze
Marlena
Druga nazwa to kynoterapia. Kiedyś bardziej rozpowszechniona w Polsce niż dogoterapia. A teraz chyba równolegle używa się obydwu nazw.
autor artykułu
Obie nazwy jak najbardziej aktualne! Ale rzeczywiście – obecnie częściej słyszymy słowo „dogoterapia”. Dlaczego? Mimo iż wydaje się czasem, że prawidłowym powinno być jednak „kynoterapia”, ponieważ istnieje Związek Kynologiczny w Polsce, to tak naprawdę obie nazwy znaczą co innego. „Kyon (z kreseczką nad „y”) – w dopełniaczu „kynos” (również z kreseczką nad „y”) oraz logos- słowo/nauka, to greckie słowa znaczące tyle, co „pies” i „słowo/nauka”. W rzeczywistości kynologia zajmuje się nauką o psie, jego hodowli i tresurze, ma też dużo wspólnego z takimi dziedzinami jak genetyka, fizjologia i anatomia psa. Termin „dogoterapia” pojawił się dzięki Mari Czerwińskiej – jak już było napisane.
Etymologia nazwy dogoterapia, to: „dog” z ang. – „pies”, i oczywiście „terapia” – „therapeia” z gr. – leczenie, przywrócenie równowagi. W Wikipedii, obie nazwy połączone są ze sobą i znaczą tyle co, „terapia z udziałem psa”. Mimo różnych nazw, być może znaczenia słów – trzeba zawsze pamiętać, że pies jest zwierzęciem absolutnie cudownym! Żadna nazwa tego nie zmieni, ani nie wyjaśni fenomenu „psa”. Pozdrawiam wszystkich psiarzy 🙂 i „kociarzy” też 🙂
Ola
Piękny tekst! Psy i inne zwierzaki potrzebują nie tylko naszego zachwytu, ale i konkretnej pomocy. Pomóżmy zwierzętom, które tej pomocy potrzebują. Tak dużo możemy zrobić, żeby nie cierpiały. Każdy z nas na pewno może na coś się zdecydować, co będzie taką pomocą. Ja latem systematycznie wystawiam wodę dla zwierząt, a zimą karmę dla ptaków i dzikich kotów. Co miesiąc wpłacam trochę pieniędzy na jedno schronisko, a jak mam trochę więcej na koncie to dla dwóch przelewam. Pomyślcie, co możecie zrobić. Chociaż troszeczkę. Cierpienie zwierząt jest ogromne jak kosmos i to najczęściej z naszego – ludzi -powodu.
Kubal
A ja kiedyś miałem psa, który zawsze wiedział kiedy wrócę ze szkoły, chociaż wracałem o różnych godzinach i rzadko według szkolnego rozkładu (więc nie mógł nauczyć się moich powrotów na pamięć 🙂 ). Zawsze na mnie czekał siedząc na schodach, z których widział jak wychodzę zza zakrętu. Skąd on wiedział, kiedy wrócę? Dostaliśmy tego psa dla całej rodziny, ale on postanowił, że ja jestem jego, a on mój. Żadnego zwierzaka nigdy tak bardzo nie kochałem, jak tego psa. Miał na imię Koko i był złoto-kremowy. Niczego ode mnie nie chciał, tylko być ze mną. Jak mi trudno być z jakimś człowiekiem to sobie zawsze przypominam mojego Koko…
Mała Mi
Uważam dokładnie tak samo! Dawno temu miałam psa, który uciekał czasem od razu jak ktoś wchodził do domu – i najczęściej się nie mylił co do charakteru danej osoby. Częściej jednak od razu podlatywal do kogoś z merdajacym ogonem i tu także zawsze miał rację. Obecnie mam kota i widzę, że zasada jest ta sama. Zwierzaki są najlepszym czujnikiem cudzych intencji i charakteru ☺
Agata
Ale super tekst. Aż się rozczuliłam 🙂 Myślę, że pies potrafi wejść z człowiekiem w taki kontakt, że wyzwala w dobrym człowieku to, co w nim najlepsze, a w złym człowieku to, co w nim najgorsze. Dlatego to właśnie pomiędzy ludźmi a psami jest tak dużo przyjaźni, w których i pies, i człowiek potrafią dla siebie tak dużo zrobić. Ale też, gdy pies trafi na złego człowieka to doświadczy od niego wiele zła. Ja osobiście po tym, jak człowiek traktuje psa. poznaję z kim mam do czynienia.