OPOWIEŚĆ WIGILIJNA – jak to naprawdę było z tym Scroog’em?

with 4 komentarze

 

Czy warto być jak Ebenezer Scrooge? Zdecydowanie nie. „Opowieść Wigilijna” Charlesa Dickensa jest typem opowieści, która powraca jak bumerang w Święta Bożego Narodzenia. Zostawia pewne wrażenie, myśl w naszych sercach i sumieniach. Jest jednym z najbardziej znanych utworów tego autora, ale zanim na stałe zagościła w naszych umysłach i sercach, musiała przejść parę perypetii, by stać się – jak to mówimy dziś – „kultową”. Przedstawiam fakty nieoczywiste i mniej znane, aby w czas przedświąteczny zadumać się na chwilę nad utworem, który stał się jego nierozerwalną częścią, choć nikt – poza autorem – o tym nawet wtedy nie marzył.

 

Wielu „ojców”. Autor – jeden

Mówi się, że są przynajmniej cztery motywy, które skłoniły Dickensa do napisania „Opowieści Wigilijnej”. Być może to tylko gdybanie, bo któż dziś może wiedzieć, jak było naprawdę? Myślę jednak, że mimo faktów i domysłów, powinniśmy zostawić pewien margines niedosłowności, by magia opowieści nie znikła na zawsze.

 

Zawsze czytaj ze zrozumieniem!

Czy był pierwowzór słynnego bohatera? Czy Ebenezer Scrooge żył naprawdę? Okazuje się, że tak. Nazywał się Ebenezer Lennox Scroggie. Dickens nigdy nie miał szansy poznać tego mężczyzny, który był – jak wynika z opisu – osobą przyjacielską i życzliwą, jednak bardzo mocno na bakier z byciem poprawnym. Więc skąd u Dickensa wziął się nagle skąpiec? Okazuje się, że być może Pan Dickens – mistrz pisania – po prostu nie czytał ze zrozumieniem! Wielkie faux pas! Pan Scroggie był handlarzem żywnością, jak byśmy określili owego Pana dziś. Handlował winem i kukurydzą, zaopatrywał w jedzenie samego króla Jerzego IV Hanowerskiego, stąd jego przydomek na nagrobku: meal man – mówiący tyle, że był to właśnie człek handlujący jedzeniem. Dickens prawdopodobnie źle zrozumiał napis, czytając go jako mean man z ang. człowiek skąpy. Był zadziwiony na tyle, że odnotował własne niedowierzanie słowami: „Być zapamiętanym na wieczność jedynie za to, że było się skąpcem, zdaje się być najdobitniejszym świadectwem zmarnowanego życia”.

 

Pracownice fabryk włókienniczych inspiracją?

Niemożliwe? Nie tak bardzo jak nam się wydaje. W 1842 r. Dickens wybrał się do USA, gdzie poszukiwał między innymi inspiracji do kolejnej powieści, planował także napisać coś w rodzaju dziennika podróży. Wizytował w tym czasie jedną z fabryk włókienniczych. Zabrał ze sobą wydanie miesięcznika, w którym pracownice fabryki publikowały swoje opowiadania pod pseudonimami. Dickens był zafascynowany przeczytanymi tekstami! Być może wcale nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zbieżność elementów występujących w opowiadaniach dziewcząt i w „Opowieści Wigilijnej” jest łudząco podobna. Badacze odkryli np., że w tekście „Odwiedziny Nadziei” osoba opowiadająca siedzi przy dogasającym kominku, jest północ. Nagle zjawia się duch człowieka imieniem Nadzieja, który w sposób magiczny przenosi narratora w jego czasy młodości. Podobnie było z duchem Marleya w „Opowieści Wigilijnej”. W obu przypadkach ostatecznie bohaterowie odmienili swoje życie. Kolejnym przykładem może być utwór „Pamięć i Nadzieja”, w którym zjawiają się dwa duchy pokazujące narratorce, jak mogłoby wyglądać jej życie, gdyby coś w nim zmieniła. Ukazanie jej takiej alternatywy owocuje wyrażeniem opinii, że już nie będzie gonić za sławą, będzie lepsza dla swoich bliskich. Jak pamiętamy – podobną skruchę i postanowienie poprawy na końcu książki, wyraził także nasz Pan Scrooge.

 

Jeden pierwowzór to za mało!

Poznajcie pana Johna Elwes’a. Osobę ekscentryczną i chimeryczną. Posła z Berkshire, pochodzącego z rodziny, która odznaczała się dwiema cechami: cieszyła się poważaniem i słynęła ze swojego skąpstwa. Krążyły plotki na temat jej członków – szczególnie matki – która według tego co mówiono, zmarła z głodu, ponieważ nie chciała przeznaczyć na jedzenie ani grosza ze swojego majątku (wg dzisiejszych rachub posiadała 8,5 miliona funtów)!!! Spotkanie z wujem Sir Harveyem Elwesem odmieniło życie Johna. Wuj był takim samym skąpcem, jak reszta rodziny i można śmiało powiedzieć, że trafił swój na swego. Rady wuja trafiły na wyjątkowo podatny grunt. W krótkim czasie John zaczął chodzić spać po zmroku (oszczędzał na świecach), wiele osób brało go za żebraka, ponieważ chodził w ubraniach zniszczonych, zamiast kupić nowe. Biograf Johna Elwes’a odnotował, że raz chodził dwa tygodnie w peruce znalezionej na żywopłocie. Nie rozpalał ponoć kominka (oszczędzał na drewnie), nawet gdy zmókł na deszczu – siedział dotąd w płaszczu, aż na nim wysechł! Różnił się jednak tym od książkowego Scrooge’a, że nie był bezdusznym człowiekiem, po prostu miał taki sposób bycia. Wyznawał zasadę wyjątkowo restrykcyjnej oszczędności. Niezwykłe jest jednak to, że mimo niezaspokajania własnych podstawowych potrzeb, dzielił się własnym majątkiem pomagając potrzebującym i biednym. Dziś z zapisków Dickensa wiemy, że czytał biografię Johna Elwes’a, która również mogła stać się inspiracją dla stworzenia tytułowego Ebenezera Scrooge’a.

 

A może po prostu było tak…

Ostatni motyw nie jest kontrowersyjny. Raczej zwyczajnie ludzki. Sugeruje się, że motywacją do napisania „Opowieści Wigilijnej” – wcale nie najgorszą – była zbiórka dobroczynna na rzecz najbiedniejszych. Dickens wygłosił na tej zbiórce przemówienie. W tym czasie spotkał się z obecnym tam Benjaminem Disraelim (przyszłym premierem Wielkiej Brytanii) i odbył z nim inspirującą rozmowę. To, co w tedy usłyszał młody Dickens, wywarło na nim bardzo duże wrażenie. Nasz przyszły autor niesiony ideami dobroczynności, udał się na nocny spacer. To właśnie wtedy miał się ponoć wyłonić zarys kultowej opowieści, która traktuje przecież między innymi o trosce o najbiedniejszych.

 

Magia słów i morał

Bez względu na to, czy Dickens sam wpadł na wszystkie pomysły, czy inspirował się tym, co go otaczało (jak każdy autor) – stworzył dzieło o uniwersalnym morale: nigdy nie jest za późno, by się zmienić na lepsze. Dodał do tego magię Świąt Bożego Narodzenia i stworzył przepis idealny na dzieło, do którego wracają całe pokolenia w zimowy czas.

A dlaczego Dickens na akcję opowieści wybrał Wigilię? Bo dobrze wiedział, że to czas cudów, czas wyjątkowy – jedyny w roku – taki, kiedy wszystko może się wydarzyć…

 

Wesołych Świąt!!! ?

 

Autor: Joanna Demska – instruktor terapii zajęciowej w pracowni pamiątkarstwa. Na co dzień jestem molem książkowym, mam w domu kota Pędzla (mój osobisty terapeuta), uwielbiam sztukę i muzykę w każdej formie, cenię sobie kontakt z innymi ludźmi w pracy, cieszę się, że dane mi jest z nimi pracować każdego dnia.

 

Komentarze

  1. Kubal
    | Odpowiedz

    Bardzo lubię tę opowieść. W moim rodzinnym domu na każde Święta całą rodziną rozmawialiśmy co Boże Narodzenie dla nas znaczy. Punktem wyjścia było zawsze wspólne czytanie fragmentu Ewangelii o Bozym Narodzeniu i – jak jeszcze z bratem byliśmy mali – dodatkowo oglądalismy film o Rudolfie, pomocniku św. Mijołaja. Potem, jak podrośliśmy, to rodzice wymienili Rudolfa właśnie na opowieść wigilijną. I tak, co roku, przez wiele lat czytalismy razem opowieść wigilijną. Nawet z bratem kiedys jakieś inscenizacje robiliśmy. Znam ją chyba na pamięć. Myślę, że miała bardzo duży wpływ na moje ukochanie minimalizmu w zyciu 🙂 Teraz mieszkam bardzo daleko od rodziców i jak będę miał dzieci to też będę czytał – oprócz Ewangelii – tę właśnie opowieść. Ma przesłanie ponadczasowe. Pozdrawiam wszystkich fanów „Opowieści”

  2. Hanna
    | Odpowiedz

    Autorka tekstu pisze o przesłaniu Dickensa, że „nigdy nie jest za późno, by się zmienić na lepsze”. Osobiście myślę, że jednak zdarza się, że jest za późno. Śmierć lubi zaskakiwać i można nawet nie zdążyć pomyśleć…. A nawet jeśli ktoś zdąży wewnętrznie się zmienić, to często już nie zdąży naprawić wyrządzonego zła, albo nie da rady zrobić czegoś dobrego, co warto zrobić. I zostaje po nim co najmniej nieprzyjemne wspomnienie. Może lepiej kierować się myślą: „jak najszybciej zmieniam się na lepsze, by nie było za późno”.

    • Mała Mi
      | Odpowiedz

      Czy Scrooge by się zmienił, gdyby nie wydarzenia, które dały mu porządnie po nosie?! Być może nie, dlatego powiadanie jest przestrogą. Ale masz rację w jednym – mamy za duże tendencje do odkładania wszystkiego na „Świętego Nigdy”, co owocuje tym, że czasu może być naprawdę za mało. Zwłaszcza w kontaktach z najbliższymi – naprawa relacji jest zawsze trudniejsza, niż budowanie wszytkiego od początku. Pozdrawiam.

  3. mimi
    | Odpowiedz

    To moja ulubiona powieść wigilijna. Polecam.

Zostaw swój komentarz