Co takiego szczególnego mają w sobie zwierzęta? Dlaczego tak chętnie otaczamy się nimi? Tak naprawdę, jeśli zwierzę – czy to pies, czy kot, czy kanarek – pojawią się w naszym życiu, to najczęściej zmieniają je diametralnie, czy tego chcemy, czy nie. Jest powiedzenie, że „jeśli uczeń jest gotów, zjawia się nauczyciel”. Trzeba przyznać, że jest to może nauczyciel niepozorny, ale bardzo skuteczny!
Początki…
Początki, jak to początki, zawsze bywają trudne. W tym wypadku także nic na początku nie wskazywało na to, by zwierzęta, które towarzyszyły człowiekowi od zawsze (najczęściej były wykorzystywane do hodowli lub pracy) stały się w przyszłości naszymi lekarzami, psychologami, a zwłaszcza przyjaciółmi i wiernymi towarzyszami.
Ale może od początku…
Trochę później niż w prehistorii :), bo w czasach starożytnych, Hipokrates zauważył, że jazda konna nie tylko łagodzi niektóre dolegliwości, ale również pobudza funkcje naszego organizmu. W XVIII wieku, żył niejaki William Tuke – dyrektor pewnego angielskiego szpitala psychiatrycznego. Był to lekarz, który jako pierwszy odważył się wpuścić do szpitala takie zwierzęta jak: króliki, kurczaki i kozy – twierdząc, że opieka nad nimi, pomoże opanować pacjentom własne emocje. Była to także pierwsza próba wykorzystania zwierząt w leczeniu osób chorych.
Po takim wydarzeniu, można byłoby przypuszczać, że wszystko później potoczy się już szybko, ale nic bardziej mylnego. Na docenienie zasług zwierząt na polu medycyny, trzeba było trochę poczekać…
W roku 1937 r. małą cegiełkę dołożyła Anna Freud (córka Zygmunta Freuda), która badała korelacje zwierząt i człowieka. Kolejny krok poczynił Borys Levinson – amerykański psychiatra dziecięcy, który w 1958 r. nawiązał kontakt z osobą chorą psychicznie, lecz niesamodzielnie – towarzyszył mu jego pies. To właśnie on przełamał barierę dzielącą lekarza i pacjenta. Po tym wydarzeniu Levinson starał się zwrócić uwagę grona medycznego na możliwości, jakie niesie za sobą pomoc zwierząt, które, mimo że nie mówiły, szybciej (znanymi tylko sobie ścieżkami) docierały do osób pogrążonych w chorobie. Wśród osób, które wprowadziły w życie tę teorię warto wymienić Sama i Elizabeth Corson, którzy stworzyli tzw. „psychoterapię z udziałem zwierząt” (PFP). Wprowadzili tę metodę na swój oddział, a wyniki przerosły ich oczekiwania. Rezultatem kontaktu na oddziale pacjentów z psem, był zauważalny wzrost poczucia ich własnej wartości i pewności siebie, pacjenci zaczęli wykazywać niezależność w wielu obszarach.
Dopiero w latach 60-tych i 70-tych ubiegłego wieku, zwierzęta na stałe wpisały się w kanon bycia pełnoprawnym terapeutą „od zadań specjalnych”. Zaczęły pojawiać się liczne badania i publikacje owych wyników, potwierdzające, jak wielki zakres wpływu na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne mają towarzyszące nam zwierzęta.
WHO natomiast, od wielu już lat uznaje wpływ kontaktu ze zwierzęciem na człowieka jako pozytywny, a wręcz zbawienny.
Co chcesz, to masz…, ale czy na pewno? 🙂
Od tamtego czasu wiele uległo zmianie, myślę, że na pewno na plus, i nie jedna osoba przyzna mi pewnie rację. Dziś już nikt nie kwestionuje pozytywnego wpływu zwierząt na nasze zdrowie. Rehabilitację, gdzie terapeutą jest zwierzę, nazwano oficjalnie zooterapią lub animaloterapią – ma ona obecnie szeroki zakres. W mediach słyszymy o dogoterapii, hipoterapii, czy innych formach rehabilitacji, gdzie głównym terapeutą jest nie człowiek, a właśnie zwierzę. Warto więc zapoznać się z ogromnym zakresem terapii, w której pomagają nam stworzenia żyjące niezmiennie obok nas od tysięcy lat.
Wierzę, że nic nie dzieje się bez przypadku, a niektóre spotkania są nam pisane, i pytanie nasuwa się samo, „Czy to my wybieramy zwierzaka, czy on wybiera nas?”. Nie zawsze dostajemy to, co chcemy, ale czy na pewno? Po jakimś czasie, okazuje się, że odpowiedni zwierz w postaci psa, kota, konia, świnki morskiej, a może rybki w akwarium – zjawia się w naszym życiu, bo jest „fajne”, bo „super” wygląda, bo jest ładne albo wymaga pomocy i tak zostaje – a z biegiem czasu staje się czymś więcej… przyjacielem, powiernikiem, rozśmieszaczem, powodem by wyjść z domu albo wstać z łóżka.
Nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że w zaciszu domowych pieleszy lub tuż obok, mamy kogoś, kto nam pomaga za darmo i bezinteresownie…(albo czasem za smaczną kostkę lub pogłaskanie za uchem – ale to mała cena!). Osoby, które wyczerpały pokłady podstawowych usług medycznych, a występuje u nich niepełnosprawność i wymagają stałej opieki, mogą zawsze liczyć właśnie na animaloterapię.
Dowody ważna rzecz, czyli FAKTY!
Nie można nie wspomnieć o wielu pozytywnych aspektach, jakimi obdarowują nas nasi zwierzęcy terapeuci…
Naukowo udowodniono między innymi, że zwierzęta:
- „Redukują stres – pomaga już samo przebywanie w pokoju z pupilem, dotyk, głaskanie, patrzenie na zwierzę wyzwala w naszym organizmie wydzielenie się oksytocyny (wpływ na tworzenie więzi, budzi odruchy opiekuńcze), co prowadzi do obniżenia stężenie kortyzolu (hormonu stresu).
- Obniżają poziom cholesterolu – posiadanie w domu psa, obniża poziom cholesterolu, ze względu na częstotliwość spacerów; spada skłonność do nadwagi, nadciśnienia.
- Obniżają ciśnienie – lekarze dowiedli, że głaskanie zwierzęcia jest porównywalne do wzięcia połowy zalecanej dawki leku na obniżenie ciśnienia.
- Wzrost kondycji – badania pokazują, że posiadacze psów spacerują średnio 300 minut tygodniowo, podczas gdy ludzie bez zwierzęcia, chodzą średnio zaledwie 168 minut. Psiarze mają o 54 proc. większą szansę na osiągnięcie zaleconej przez lekarzy „dawki” codziennego ruchu.
- Wydłużają życie – kombinacja wyżej wymienionych korzyści wpływa na wydłużenie życia. Ponadto, liczne badania wykazują, że w ciągu 10 miesięcy od kupienia zwierzęcia jego właściciele rzadziej cierpią na drobne dolegliwości, takie jak katar, kaszel, ból głowy, czy bezsenność. Osoby, które mieszkają z czworonogiem rzadziej chodzą do lekarzy, niż osoby nie posiadające zwierząt. Właściciele psów odwiedzali lekarzy o 8% rzadziej niż osoby nie posiadające zwierząt, a właściciele kotów o 12%.
- Przeciwdziałają alergii u dzieci – badania dowiodły, że dzieci, które do szóstego miesiąca życia miały kontakt ze zwierzętami, rzadziej cierpią na alergię, uczulenia, wypryski i astmę w późniejszych latach. Dzieci, które wychowują się na wsi, mają kontakt z kotami, psami, krowami itp., mają lepiej ukształtowany system odpornościowy.
- Pomagają w depresji – stały kontakt z pupilem łagodzi przebieg depresji, a nawet pomaga ją wyleczyć. Szczególny wpływ na polepszenie samopoczucia mają psy, które redukują napięcie, poprawiają samoocenę, uaktywniają naszą ukrytą wrażliwość. Pupile dają coś, na czym człowiek z depresją może się skoncentrować, przez co nie myśli o problemach i chorobie. Z kolei, gdy zwierzę zwraca na taką osobę uwagę, chory czuje się zaakceptowany, kochany i bezpieczny.
- Wspomagają znoszenie chronicznego bólu – odwracają uwagę od fizycznego cierpienia; badania wykazały przyjmowanie mniejszej ilości leków przeciwbólowych u osób, które po zabiegach miały obok siebie swojego pupila, w badaniach zaznaczali niższy poziom bólu.
- Utrwalają więzy międzyludzkie – ludzie posiadający zwierzęta budują trwalsze związki z innymi osobami, są bardziej odpowiedzialni, pewni siebie, częściej okazują empatię.
- Monitorują stan zdrowia właściciela – są wrażliwe na wszelkie zamiany w zachowaniu właściciela, psy np. wychwytają zmianę poziomu cukru u osób chorujących na cukrzycę.
- Podwyższają samoocenę – zwierzęta nigdy nas nie oceniają, akceptują nas takimi, jakimi jesteśmy, kochają absolutnie bezwarunkowo. To wszystko wpływa na naszą samoocenę. Badania dowodzą, że osoby posiadające pupila, mają wyższą samoocenę, niż te, które nie posiadają zwierzęcia.
- Zbliżają członków rodziny do siebie – Badania pokazują, że w momencie, gdy skłaniasz dziecko do spaceru z psem albo nakarmienia kota, wzmacniasz więź między nim, a sobą. Zwierzęta są neutralnym tematem do rozmowy z dzieckiem czy partnerem. Dzieci uczą się odpowiedzialności i troski o innych. Często w związku z ulubionym zwierzęciem przeżywają swoje pierwsze doświadczenia ze śmiercią, co jest dla nich edukacyjnym przeżyciem i pretekstem do głębokiej rozmowy z rodzicem lub opiekunem.
- Zmniejszają poczucie samotności – zwierzęta są jak antidotum na samotność. Badania wykazały, że mieszkańcy domów opieki czują się mniej samotni, gdy mają zwierzę obok siebie, niż wówczas, gdy przebywają z innymi ludźmi (!). W więzieniach, w których zezwolono na wizyty zwierząt lub trzymanie własnych, zanotowano zmniejszenie aktów przemocy i ilość prób samobójczych.
Uff… dużo tego :), ale taka prawda!
W dalszych odsłonach bliżej zapoznamy się z:
– hipoterapią,
– felinoterapią,
– dogoterapią,
– delfinoterapią,
oraz innymi popularnymi terapiami.
Samo dobro na koniec 🙂
Siedząc obok swojego pupila, patrząc mu w oczy albo czując jego ciepło obok – zatrzymajcie się na chwilę, utrwalcie ten moment – pomyślcie, jak wiele macie dzięki niemu…
Już wkrótce zapraszam do kolejnych odsłon na temat wpływu zwierząt na nasze zdrowie i życie :), a tymczasem przedstawiam krótkie przemyślenia osób mi znanych, w których życiu zwierzaki „namieszały”, a nawet jeśli nie mieszkały w ich domu – to i tak wywołały u nich pozytywne odczucia :).
CO DAJĘ MI OBCOWANIE ZE ZWIERZĘTAMI?
(w wypowiedziach zachowano oryginalną pisownię)
„Obserwowanie rybek w akwarium, zawsze mnie uspokajało”. (Jacek)
„Lubię swoje świnki morskie za to, że jak przychodzę do domu, to mnie witają piskiem”. (-)
„Kiedy żyła moja sunia Jerbusia, częściej korzystałam ze spacerów, więcej przebywałam z nią na świeżym powietrzu. Cieszyłam się, kiedy sprawiałam jej przyjemność, kupując jej kość do gryzienia, czułam jej ciepło, gdy spała u mnie w łóżku. Gdy mi było smutno patrzyła na mnie swoimi oczami, a merdała ogonem, gdy byłam wesoła.” (-)
„Najbardziej lubię głaskać kota Zuzię i czasami wychodzę z psem Leną na spacer.” (Mateusz J.)
„Chomik to ulubione moje zwierzę, lubię mu dawać marchewkę”. (Paweł S.)
„Psy są najlepszymi przyjacielami człowieka, które potrafią wyczuć także nasze emocje i czasami pocieszyć”. (-)
„Opieka nad zwierzętami wyrabia systematyczność i odpowiedzialność. Posiadanie i obserwacja rybek w akwarium wyciszała, a jednocześnie pobudzała ciekawość do poszukiwań wiedzy”. (Obserwator)
„Dlaczego mój „kolega” pies bez przerwy w nocy spycha mnie z łóżka, a rano, jak najszybciej chce wyjść na spacer (jeżeli nie pada)”. (Mirek)
„Lubię opiekować się zwierzętami. Za ciepło i ich cierpliwość…” (-)
„Spacery z psem.” (D.T.)
„Lubię swojego psa Diankę, bo jest po prostu w moim domu. Była porzucona jako szczeniaczek, a obecnie ma 8 lat. Bardzo lubię zwierzęta, czy to pies, czy to kot – czy jakiekolwiek zwierzę.” (M.J.)
„Psy merdają ogonem jak widzą mnie, To znak, że mnie lubią.” (-)
„Moim zdaniem każde zwierzę, dla każdego człowieka może dać w życiu dużo radości, a nawet zrozumienia, jak niejeden przyjaciel, jakim może być drugi człowiek.” (-)
„Co daje mi obcowanie ze zwierzętami?
Obcowanie ze zwierzętami, szczególnie z końmi, daje mi poczucie wolności, przenosi w świat, w którym można być wolnym, dzikim, niezależnym.” (M.B.)
„Moje koty i pies dają mi radość i nie można się przy nich nudzić. To są najlepsi przyjaciele.” (Bartosz G.)
„Mojego gada karmię świerszczami, po które jeżdżę na drugi koniec miasta. To uczy mnie systematyczności i wrażliwości na potrzeby.” (Janek)
„Mój serdeczny kolega ma pieska pinczera. Gdy rozmawiamy przy kawie, to mamy trzeciego kolegę do towarzystwa, ponieważ piesek jest bardzo aktywny, poszczekuje i popiskuje, patrzy w oczy i bardzo lubi słuchać o komputeryzacji.” (Robert)
„Przy moim kocie nie muszę mówić…mogę być po prostu sobą. Bez zbędnych słów.” (Mała Mi)
Autor: Joanna Demska – instruktor terapii zajęciowej w pracowni pamiątkarstwa. Na co dzień jestem molem książkowym, mam w domu kota Pędzla (mój osobisty terapeuta), uwielbiam sztukę i muzykę w każdej formie, cenię sobie kontakt z innymi ludźmi w pracy, cieszę się, że dane mi jest z nimi pracować każdego dnia.
Zostaw swój komentarz