„Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła” (Wisława Szymborska)
Wisława dobrze wiedziała, co pisze. Wie to też każdy, kto kocha czytać. W moim domu brak już półek na książki, a przybywają kolejne. Większość nowych mebli, to regały. Mam takie marzenie, by kiedyś mój pokój wyglądał jak biblioteka. Czy jestem molem książkowym? Oj tak J Zdecydowanie TAK! J
Definicja
Według Wikipedii, „Książka – to dokument piśmienniczy, zapis myśli ludzkiej. Raczej obszerny, w postaci publikacji wielostronicowej o określonej liczbie stron, o charakterze trwałym. Dzisiejsza postać książki wywodzi się od kodeksu, czyli kartek połączonych grzbietem, które wraz z upowszechnieniem pergaminu zastąpiły poprzednią formę dokumentu piśmienniczego, czyli zwój”.
Gubię się w połowie tej wypowiedzi. W sensie – wyłączam. Wiem o co chodzi, ale czytam to – i NIC. To dość „bezduszny” i raczej suchy opis czegoś, co jest mi tak bliskie i wielu ludziom na całym świecie. Czegoś, co zmienia myślenie i uczy. Często ma wpływ na nasze uczucia, a czasem po prostu na życie. Kim byśmy byli, gdyby nie słowo pisane i umiejętność jego odbioru? Może kimś smutnym i raczej po prostu „mniejszym” od tego, kim jesteśmy i możemy być?
Może…
Pisząc ten artykuł, nie chcę próbować przedstawić wszystkich wiadomości na temat powstania książki od starożytności, aż do dziś. Byłoby to pewnie fascynujące, ale to może zrobić każdy zaglądając choćby do Wikipedii. To temat obszerny, jak rzeka. Wszyscy wiemy, jak różne były perypetie książki przez epoki naszej historii. Sedno jest takie: książka odegrała ogromną rolę w kształtowaniu nas jako ludzi. Słowo pisane ma w sobie ogromną moc zmiany.
Trudne dobrego początki
Pozwólcie, że jak zwykle będę przykładem. W mojej rodzinie pasjami czytali wszyscy. WSZYSCY! Tylko oczywiście nie ja. Byłam niechlubnym rodzynkiem. „Czarną owcą”, jeśli ktoś woli. Przełom nastąpił, jak miałam naście lat. Co tu dużo mówić – rodzice wylądowali na „dywaniku” w szkole, bo odmawiałam właśnie czytania lektur (tak na prawdę, to ich nie cierpiałam…nie ja jedna, jak sądzę). Trochę później trafiła się jednak książka – lektura. Ta pierwsza, która wciągnęła mnie kompletnie i bez reszty. Czytałam jak zaczarowana, i nawet wizja obiadu nie była w stanie wyciągnąć mnie z pokoju. Tak się zaczęło i tak mi zostało do dziś 🙂
Dla rodziców
Wiem, że nie każdy tak ma, jak ja. Są tacy, co nadal mają traumę po czytaniu na siłę „Trylogii” albo czkawką odbija im się w „Pustyni i w puszczy”. Ale osobiście nie potrafię wyrazić, jak wdzięczna jestem obecnie moim rodzicom, że się wtedy nie poddali. Bo muszę powiedzieć, że próbowali do skutku. Dzięki nim mój dom zawsze trochę wyglądał jak mini biblioteka. Zarazili mnie własną pasją i miłością do książek. Wtedy nie byłam wdzięczna. Ale teraz jestem. Dziś wiem, że książki można kochać. Książki to miejsce, gdzie możesz być sobą. Tak bez ograniczeń i bez fałszu. Możesz z nich stworzyć swoje miejsce. Przestrzeń pełną ciszy i spokoju w każdym momencie swojego życia. Coś, o co w dzisiejszych czasach – bardzo „szybkich” czasach – po prostu zwyczajnie trudno.
I to, że to mam – zawdzięczam właśnie im.
Pytanie do… i odwieczna walka!
No tak. Sama teraz jestem rodzicem. I czasem się zastanawiam, czy to, że ze mną było tak trudno, nie mści się teraz na mnie przypadkiem – bo może zasłużyłam sobie jednak, po tym co mieli ze mną moi rodzice J
Młody (czyli mój syn) zawsze chce czytać, co piszę. Niestety – lub na szczęście. Czasem jest moim krytykiem. Strasznym i największym krytykiem! Dzieci zawsze wyłapują inne sprawy niż dorośli. I choć nie lubi czytać narzuconych mu lektur, czyta co go interesuje. Ale to nadal trochę za mało.
W takich momentach wracam do swojej podstawówki. Świętą przecież nie byłam – i daję mu siebie za przykład. Trochę niestety niechlubny. Są długie rozmowy. Właściwie prawie debaty. Szczere wypowiedzi. Temat jednak wypływa niezmiennie jeden. Oczywiście Internet… Ostatnio często staje naprzeciw książce.
Internet
Kiedyś walczyć trzeba było z buntem i może z lenistwem. Teraz dołączył ON. W dobie Internetu coś takiego jak „książka” prawie nie istnieje. Staje się dla dzieci i młodzieży po prostu nieatrakcyjne. Nie oszukujmy się. Gdyby było ok, nie byłoby wszystkich akcji o czytaniu, a raczej jego braku. Prawie na każdym zebraniu w szkole słyszę: „Dzieci nie czytają ze zrozumieniem. Nie umieją wypowiedzieć się w więcej niż w jednym zdaniu. Nie tworzą wypowiedzi złożonych. Nie potrafią przelać myśli na papier. Popełniają błędy w zadaniach tekstowych, bo nie czytają ich do końca. SMS-y upośledzają ortografię”, itd.
Czytanie dla nas i naszych „młodych”, nadal powinno być podstawą i pewną wartością. A nie zawsze jest. Taka prawda i w sumie żal mi, że tak się dzieje. Czytanie literatury, to nie jest tylko walka z wiatrakami. To wspólny problem i trochę także nasza wina. Bo jeśli „JA” nie czytam – to czemu „młody” ma czytać?!
Wyobraźnia – to jedyna prawdziwa MAGIA
Pamiętając, że wyobraźnia nie ma granic (BO NIE MA), gdy czytasz książkę możesz być kim chcesz i gdzie chcesz! To prawdziwy i nie przemijający walor książki. Warto uświadamiać to młodym. Ja osobiście mam raczej eklektyczny gust, ale to mnie ratuje naprawdę w wielu wypadkach. Uwalnia mój umysł i łagodzi negatywne myśli. To też jest atut. Mam „doła” – czytam smęty. Albo dla odmiany coś mocno pozytywnego. Mam dość obecnego świata i pędu? – idę w fantastykę, albo dawne dzieje, gdy było „prosto i wolniej”. Chcę się czegoś dowiedzieć – jest zawsze historia, która idzie w parze z dokumentem, reportażem, biografią, a czasem powieścią. Jeśli dogania mnie przeszłość – jest poezja…
Czytając, zawsze mam poczucie, że się rozwijam. Zawsze. I wiem, że nikt mi tego nie odbierze.
Statystyka
Trochę mi wstyd za to, co napiszę teraz. Wstyd, że tak jest. Według corocznych badań organizowanych przez Bibliotekę Narodową nieprzerwanie od 1992 roku – które mają na celu przedstawić, jak często Polacy czytają – wypadamy kiepsko. Najnowsze wyniki nie napawają dumą. Wskazują, że 38% Polaków deklaruje, „że czyta przynajmniej 1 książkę rocznie”. A tylko 9% mówi, „że czyta przynajmniej 7 książek w ciągu roku”. Jak dla mnie – dramat.
CZYTAJ. Zawsze i każdemu. Bez względu na wszystko!
Chciałabym przekazać swoją pasję do książek dalej. A mając młode pokolenie obok – widzę, jakie to trudne. I jakie ważne, tak na co dzień. Zadanie może czasem karkołomne, ale tak też nie musi być. Dużo zależy od nas samych, doboru książek i naszej systematyczności.
Myślę także, że nigdy nie chciałabym zostać nazwana endemitem swoich czasów. Ani być tak postrzeganą. Kimś, kto kocha książki – i nadal je ceni, „ale to teraz takie niemodne!” – więc stanę się gatunkiem ginącym, albo kimś, kto powinien odejść do lamusa.
Może tak być. Choć bardzo tego nie chcę.
Rozumiem, że nie każdy lubi czytać. Wiem to doskonale, ale obecnie umiejętność czytania słowa pisanego jest podstawą, którą powinien mieć opanowaną każdy. Bez względu na to: czy czytasz dobrze, czy mniej płynnie – CZYTAJ! Pamiętaj, że jest to zapis czyichś myśli, emocji i wiedzy, którą ktoś chce się z Tobą podzielić. Więc zawsze watro.
Mam szczerą nadzieję, że nie jestem jedynym molem książkowym – a właściwie „rodzicem – molem”, co przyznał się do pochłaniania literatury w nadmiarze 🙂
I że są inni, co dzielą moją pasję i obawę co do przyszłości następnego pokolenia. Piszcie w komentarzach. Chętnie odpowiem i wymienię się myślami.
„Każda znajdująca się tu książka, każdy tom, posiadają własną duszę. I to zarówno duszę tego, kto daną książkę napisał, jak i dusze tych, którzy tę książkę przeczytali i tak mocno ją przeżyli, że zawładnęła ich wyobraźnią”.
Carlos Ruiz Zafón
„Cień wiatru”
Pozdrawiam!
Źródła: https://pl.wikipedia.org, bn.org.pl
Autor: Joanna Demska – instruktor terapii zajęciowej w pracowni pamiątkarstwa. Na co dzień jestem molem książkowym, mam w domu kota Pędzla (mój osobisty terapeuta), uwielbiam sztukę i muzykę w każdej formie, cenię sobie kontakt z innymi ludźmi w pracy, cieszę się, że dane mi jest z nimi pracować każdego dnia.
Komentarze
Kasia
Hmmm… Czy jestem molem książkowym…? Na pewno nie takim jakim byłam za czasów szkolnych (w przeciwieństwie do Pani – lubiłam lektury, no poza „Krzyżakami”, którzy mnie mooocno zrazili do czytania i na długo dość) ale ogólnie lubię książki, choć obecnie jakoś zawsze znajdzie się coś ciekawszego w dzień do roboty a znów wieczorem ze względu na warunki – łatwiej jest mi odpalić audiobooka z komórki. Choć i tak zawsze bardziej serducho bije mi do standardowych książek, bo nie ma to jak móc przewracać kartki, słyszeć ich szelest, czuć ten zapach… No nic, rozmarzyłam się 😉 Od siebie polecam biografie muzyczne (Paula McCartneya, czy Budki Suflera, z czego druga to solidna cegła), kryminały skandynawskie (Trylogia „Millennium” Stiega Larssona, seria Camilli Lackberg) i wreszcie – sagi skandynawskie, składające się z kilkudziesięciu tomów każda, jak choćby „Raija ze śnieżnej krainy” czy „Saga ludzi lodu”. A z polskich pisarzy – Zbigniew Nienacki i jego kultowy Pan Samochodzik – swoją drogą – mam zamiar pożyczyć całą serię Nienackiego od mojego przyjaciela spod Warszawy, gdy tylko się szansa po temu pojawi 😉
Autor artykułu
Saga Ludzi Lodu…w pewnych kręgach- prawie kultowa!? Z Kryminalnych tematów rodem z mroźnych krain niczym Skandynawia- polecam cykl książek Henninga Mankela (uwielbiam!). A tak w ogóle względem lektur: to straszną słabość mam niezmiennie do „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa. Dużo z lektur zmieniły we mnie też „Kamienie na szaniec” Kamińskiego. I jak tak patrzę sobie na te moje regały, to książki mam w domu na prawdę różne ? Myślę też, że zasób „ksiegozbioru” odzwierciedla często właściciela ? A może ksiażki są trochę jak człowiek? – może też muszą ze sobą jakoś współgrać i wzajemnie się tolerować na wspolnych półkach, aby tworzyć piękną całość? ? Pozdrawiam wszystkie Mole i tych, co dopiero odkrywają piękno słowa pisanego…
Artur
Wyczytałem kiedyś u Jima Rohna, że „Jedyną gorszą rzeczą od nieprzeczytania żadnej książki w ciągu ostatnich dziewięćdziesięciu dni jest nieprzeczytanie żadnej książki w ciągu ostatnich dziewięćdziesięciu dni i myślenie, że to nie ma znaczenia”.
Autor artykułu
Witam, smutne trochę słowa, ale myślę, że chyba na czasie i dla osób czytających regularnie – bardzo prawdziwe. Ja nie wyobrażam sobie nie czytania w ogóle – ale wiem, że są osoby, które po prostu nie lubią czytać książek i nie widzą takiej potrzeby. Na temat książek powstało wiele pięknych cytatów. Ten od Jima Rohna, zapamiętam na pewno! Pozdrawiam i dziękuję za ciekawy wpis 🙂
mimi
Pani Joanno
Ja również jestem Molem książkowym i jestem z tego BARDZO dumna. Dzień bez książki, jest dniem straconym. Książka pomogła mi gdy byłam smutna, kiedy przeżywałam ból po stracie UKOCHANEJ osoby, kiedy byłam szczęśliwa i radosna. Dla mnie książka, oprócz pamiętnika, jest prawdziwym, wiernym i oddanym PRZYJACIEL. Uwielbiam zapach książek, delikatność kartek i tajemniczość ukrytą w tekście. CZYTAJMY książki.
Autor artykułu
Mimi – dziękuję, że podzieliłaś się swoimi przemyśleniami i emocjami. Ja również wierzę, że czytanie pomaga w wielkim smutku. Książka oprócz bycia przyjacielem – jest często genialnym lekarzem, ale to już wiesz. Zgadzam się także z tym co napisałaś o teksturze i zapachu książki – nie da się kochać książek, nie kochając tego, jaką niosą ze sobą aurę.
Pozdrawiam serdecznie!!
Olga
Bardzo dziękuję za ten artykuł! Ja też jestem molem książkowym, więc już nam będzie raźniej 🙂 Myślę, że czytać warto na pewno, ale warto również zwrócić uwagę na to, CO się czyta. Jest tyle śmiecia na rynku, że można sobie nieźle zapchać wyobraźnię. W tym kontekście polecam książkę Benjamina Wikera „10 książek, które zepsuły świat”. Lektura daje dużo do myślenia…
Autor artykułu
Przeczytam na pewno! ? pozdrawiam serdecznie